Translate

wtorek, 8 grudnia 2015

King of Warriors 9

Błyskawicznie zrozumiałam, że popełniłam błąd, ale nie było już odwrotu.
Ten idiota potrafił sprawić, że nawet jeśli wygrałam to i tak pozostałam przegrana.
Przemieszczaliśmy się bardzo szybko. Rozzłoszczona ciągnęłam go za czarny t-shirt nike, a on grzecznie podążał za mną uśmiechając się szyderczo. Znaleźliśmy się w głównej części miasta.
Do mojego domu było już całkiem blisko. Chłodne, szare uliczki, ciężkie betonowe budynki, wszystko to znałam już bardzo dobrze, ale za każdym razem ten widok mnie zachwycał.
W mieście lubiłam ten chłodny dystans i poczucie niezależności, tą achromatyczność, dla której ludzie byli bardzo konkurencyjni. Czułam, że właśnie to miasto ubarwiają osobowości, szczegóły, zapachy. Otoczenie było tylko płótnem, na którym wszyscy mogliśmy tworzyć do woli.
Właśnie tutaj znaczenia nabierała woń maciejki, o którą tak bardzo dbała wścibska Pani Lindsky, kolorowe światełka na choinkę, które przyozdabiały witrynę antykwariatu Pana Derskiego i radosna twórczość kredą na chodnikach tych nieznośnych dzieciaków z kamienicy obok. Lubiłam czasem przystawać i przysłuchiwać się muzyce, która wydostawała się przez uchylone okno z mieszkania na parterze, kojące dźwięki Doughter walczyły z ulicznym gwarem prawie każdego dnia.
Obudziłam się z transu gdy Bang powiedział;
-To nie tu?
-Skąd wiesz?! - krzyknęłam z oburzeniem
-Ja wszystko wiem... - zamruczał.
Zaczęłam nerwowo otwierać drzwi i wycedziłam przez zęby krótkie "Właź!".
Na klatce schodowej panowała zupełna cisza. Tylko nasze kroki odbijały się echem po pomieszczeniu.
Chwilę później kroki ucichły, a spokój zakłócał głośny brzęk kluczy, którymi otwierałam już drzwi do mieszkania.
Przedpokój był obszerny. Cały mój dom był dość duży. Zbyt duży jak na mnie samą. Pięć pokoi, dwie łazienki, duży przedpokój i ogromny salon z kuchnią, do tego wszędzie lustra potęgujące wrażenie przestrzeni.
Buty zostawiliśmy pod dwumetrowym, kryształowym lustrem, w złotej, bogato rzeźbionej ramie, na małym ciemnoszarym dywaniku. Kurtki odwiesiliśmy na zabytkowy, secesyjny wieszak.
Przedpokój otwierał się na salon z kuchnią. W centrum stała bordowa kanapa w welurowym obiciu.
-Siadaj! - powiedziałam niegrzecznie, a Bang usiadł.
Pierwszy raz od wyjścia z klubu spojrzałam na jego twarz,
Krew już lekko zastygła, a mi zrobiło się jego żal.
Poszłam do łazienki po apteczkę. Siadłam na kanapie obok niego. Wyjęłam gazik, polałam go wodą utlenioną i zaczęłam delikatnie przemywać ranę.
Zupełna cisza, podniosłam wzrok znad zranionych ust i skierowałam wyżej.
Miał takie ciemne i ciepłe oczy, patrzyły inaczej niż zwykle.
Nie wiem dlaczego, ale speszona, wróciłam do przemywania rany. Pełne usta uśmiechnęły się lekko, a ja skupiona tylko na nich nadal przecierałam to samo miejsce.
Szybko skończyłam, odniosłam rzeczy na miejsce i siadłam w kuchni przy starym stole z orzecha.
-Dlaczego? - spytałam
-Ale co, dlaczego?
-Dlaczego taki jesteś? Nieznośny? Jak trafiłeś do Kingo of Warriors? Dlaczego pozwoliłeś mi wygrać w taki beznadziejny sposób?
-Jeśli stopniowo odkryjesz odpowiedzi na pytania, będzie ciekawiej. Dziś odpowiem ci tylko na jedno. Mogę odpowiedzieć też na wszystkie, ale warunkiem jest to, że już nie pojawisz się w piwnicy.
-Kim jesteś?
-Wojownikiem.
-Wiesz, że nie o to mi chodziło.
-Było zadać bardziej precyzyjne pytanie, teraz już za późno.
-Znów mnie denerwujesz! - krzyknęłam rozzłoszczona.
Podeszłam do ekspresu i zrobiłam sobie espresso.
Usłyszałam skrzypienie podłogi, chwilę później za mną stał Bang.
-Ja też chcę. Wogóle nie wiesz jak się przyjmuje gości.
-Wiem jak się przyjmuje chcianych gości.
-Przywlokłaś mnie tu, więc byłem jak najbardziej chciany.
Zrobił sobie zwykłą czarną kawę i siedliśmy do stołu.
Naprzeciw siebie, bardzo daleko. Patrzyłam wnikliwie w jego oczy z nadzieją, że coś z nich wyczytam.
Wypiliśmy kawę w ciszy.
Wstawił kubek do zlewu i wyszedł, jednak przed zamknięciem drzwi powiedział:
-Nie pozbędziesz się mnie, a jak będziesz grzeczna, to może poznasz odpowiedzi na swoje pytania.
A co ja jestem? Pies? Próbuje mnie tresować? To jakaś metoda kar i nagród?! Przed samym wyjściem podniósł  mi ciśnienie do tego stopnia, że z pewnością będzie mi trudno zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz