Translate

niedziela, 29 marca 2015

King of Warriors 6

Spojrzałam w moje ogromne lustro. Na szyi malował się sinawy ślad. Przemyłam twarz wodą i żelem nawilżającym. Nagle nogi się pode mną ugięły. Bezwładnie opadłam na krzesło. Przyglądałam się uważnie osobie przede mną. Jej szare oczy wierciły dziurę w brzuchu. Chciały coś wiedzieć. Ogromne, z ciemniejszymi obwódkami namalowanymi zmęczeniem oczekiwały ode mnie myślenia. Przynajmniej moje lustrzane alter ego, które kiedyś posiadłam, było w stanie zmusić mnie do jakiejkolwiek reakcji.
Dlaczego ci mężczyźni wczoraj mnie zaatakowali? Jaki był powód? Byłam pewna, że ma to coś wspólnego z King of Warriors. Jarzeniowe światło łazienkowe raziło mnie w oczy. Suche powieki skrzypiały cichutko gdy co chwilę przysłaniały mi moją lustrzaną przyjaciółkę.
Przed wyjściem poszukałam jeszcze jakiejś chusty, znalazłam bordową i owinęłam wokół szyi.

Gdy znalazłam się w szkole ujrzałam ten sam wzrok przepełniony pogardą. Bang znów wlepiał we mnie swoje pełne nienawiści oczy. Nie zamierzałam unikać tego spojrzenia. Z głową uniesioną do góry szłam pewna siebie. Weszłam do klasy, usiadłam jak zawsze obok Cherry. Dziewczyna na chwilę odłożyła swoją lekturę. Przeczesała palcami delikatne włosy i zaczęła poważnie.
-Słyszałam o wszystkim, o tobie i Bangu. To prawda?
Patrzyłam z przerażeniem i zaciekawieniem.
-Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
-Od rana po szkole chodzi plotka, że ty i Bang potajemnie się umawiacie. Wasza publiczka już nawet zdążyła wymyślić plotkę o jakiejś kłótni przed szkołą i romantycznej zgodzie między wami. Dziewczyny mają ochotę cię rozszarpać, a faceci cieszą się, że wreszcie najbardziej obłapiany chłopak nie będzie podbierał im lasek.
-Cherry, to wszystko nie tak, ale to nie jest temat do poruszania w szkole. Powiem ci, że możesz być pewna tego, iż nie jestem z tym idiotą.
-Wierzę ci. - spojrzała na mnie wzrokiem pełnym współczucia i znów zaczęła czytać swój komiks.
Dzwonek zadzwonił i lekcja się rozpoczęła.

Długa przerwa, teraz odrobinę odczuwałam skutki plotek krążących po szkole. Wyszłam na dwór i usiadłam sobie na schodkach za budynkiem. Szary beton był odrobinę chłodny i chropowaty, jednak tylko tam zdołałam znaleźć odrobinę spokoju. Jak się okazało - nie na długo.
Czytałam właśnie książkę, gdy przed sobą ujrzałam parę, czarno-biało-czerwonych jordanów. Uniosłam wzrok. Przede mną stał wściekły Bang. Podniosłam się, schowałam książkę do plecaka i stanęłam kilka schodków wyżej by nie mógł patrzeć na mnie z góry.
-Jednak cię nie zabili.
W moich oczach zaczęło malować się przerażenie.
-Skąd wiesz?! To ty ich nasłałeś, tchórzu?!!
-Nie, spokojnie,
-W takim razie skoro wiesz co się stało to na pewno też posiadasz wiedzę kim oni byli! - wykrzyczałam przepełniona złością.
-Przymknij się. inaczej znów nas ktoś zauważy i będzie więcej plotek. Może wymyślą nam dramatyczne zerwanie. Szczerze powiem status zajętego mi pasuje, te dziewczyny zaczynały być męczące. - powiedział zuchwale i spojrzał szyderczym wzrokiem lekko przymrużając ciemne oczy.
-Wytłumacz mi o co chodzi, albo nie przestanę krzyczeć! - zagroziłam.
-Jaka ty jesteś głupiutka. Walczyłaś wczoraj z dziewczyną, z Eve. Nawet nie zauważyłaś jej sygnetu. Taki pierścioneczek, moja droga, świadczy o o wysokim statusie społecznym. A ściślej ujmując, do sieci skomplikowanych układów prokuratorskich. Jej tatuś jest sędzią, a ona pławi się w luksusach, nie umie przegrywać i bawi się w piwnicy. Skompromitowałaś ją. Dla niej żaden problem był wynająć trzech wojowników z innych rejonów miasta, o sile podobnej do mojej. - uniósł brew do góry i odsłonił zęby w szerokim uśmiechu. - Widziałem cię, myślałem, że trzech osiłków odstraszy cię na zawsze, a ty z niewielkimi ranami przyszłaś do szkoły.
-Nie pomogłeś mi! A co jeśli bym zginęła?!
-Na to bym nie pozwolił. - chwycił za kosmyk moich włosów, a ja odtrąciłam jego dłoń.
-Skoro to sprawka Eve, myślisz, że dalej będzie się nade mną znęcać?!
-Nie pozwolę jej na to. - usłyszałam delikatny głos, zza pleców Banga.
Zenek, to Zenek! Podszedł spokojnym krokiem. Ale co on wie?! Co się dzieje.
Stałam osłupiała.
-Spokojnie, wiem o wszystkim. -rzucił i zbliżył się do Banga odpychając go na bok. - Jak możesz męczyć tak niewinne stworzenie, nie dość, że cierpi to jeszcze się nad nią znęcasz. Jak mogłeś jej nie pomóc? Spójrz na tą szyję.
Właśnie zorientowałam się, że chusta jest poluzowana i odsłoniła kawałek zasinienia.
Bang odwrócił się obrażony i szybko wrócił do szkoły.
-Nie martw się, on już tak ma. - powiedział Zenek. - zaraz będzie dzwonek, choć już na lekcje.
Złapał mnie za łokieć i pociągną za sobą.
-Puść. - powiedziałam z wyrzutem.
Wcale tego nie chciałam, ale w tamtym momencie jakiś instynkt właśnie tak kazał mi się zachować.
Jego dłoń obluzowała się i spłynęła po mojej ręce, po czym straciła z nią kontakt. To był moment, w którym bardzo czegoś chciałam, mogłam to mieć, lecz jakaś część mnie bała się konsekwencji.
Byłam wściekła, zszokowana, rozkojarzona. Reszta lekcji upłynęła i szybko. Zaprosiłam Cherry do siebie do domu, w końcu byłam jej winna wytłumaczenia. Postanowiłam, że dziś odpuszczę sobie wizytę w piwnicy. Niech chociaż odrobinę moja sina szyja zmieni swój kolor. Wrócę tam następnego dnia, bogatsza w wiedzę, doświadczenia i wiele więcej siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz